poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Szpital

Witajcie Kochani!






    Dawno mnie tutaj nie było, co wcale nie oznacza, że blogowanie mi się znudziło. mama razy cztery urodziła zdrową córeczkę, ale niestety po trzech dniach pobytu w domu musiała wrócić z Nią do szpitala, aby zwalczyć wciąż nasilającą się żółtaczkę. Wiem, wiem co powiecie...że to przecież normalne. Jednak u wszystkich moich dzieci wartości bilirubiny były na tyle wysokie, że należało przeprowadzić fototerapie. I tak jest w przypadku najmłodszego członka rodziny.
   Maleństwo nie spieszyło się z przyjściem na świat, w przeciwieństwie do Jego rodzeństwa (każde urodziło się przed planowanym czasem). Czekałam cierpliwie każdego dnia, aż coś się zacznie dziać. Ostatni tydzień był dla mnie istną katorgą. Ostatecznie konieczne było wywołanie porodu. Zawsze mnie przerażał widok kobiet godzinami chodzących po szpitalnym korytarzu oczekujących na narodziny swojego dziecka. No, ale trzeba było się zmobilizować. Wszystko przebiegło bez najmniejszych problemów.
   Nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do domu. Stęskniłam się za dzieciaczkami, i w ogóle całą tą nielubianą (czasami) rutyną.
Pozdrawiam.
                         Marta




... takie malutkie stópki są urocze